POST.
MIKROBIOL.,
39, 9-15, 2000
|
SUKCESY
NAUKOWE BIOLOGÓW
A PROBLEMY ETYCZNE
Andrzej Paszewski
|
Kilkanaście ostatnich lat jest okresem rozbudzonego zainteresowania etyką,
ale tylko w odniesieniu do szczególnej sfery działalności człowieka
— biologii, oraz, w pewnym zakresie — medycyny. Pojawiła się nowa gałąź
etyki „branżowej” — bioetyka. Nestor biochemii światowej,
Erwin Chargaff
sceptycznie patrzy na to zjawisko pisząc o etyce, że „do
niedawna nikt nie oczekiwał stosowania etyki w kontekście
dyscyplin nauk podstawowych. Etyka chemii lub geologii wydawała
się nie mieć większego sensu niż etyka szachów lub gry na
skrzypcach” [1]. Można więc się zastanowić dlaczego właśnie
ta dziedzina badań wywołała taki przypływ wrażliwości
etycznej. Czy oznacza to, że dotychczasowa formacja kulturowa społeczeństwa
zawierała ustabilizowany, spójny system etyczny, który
przestał sobie dawać radę z nowymi sytuacjami stwarzanymi przez
nauki biomedyczne, czy przeciwnie, wrażliwość etyczna była na
bardzo niskim poziomie i dopiero wstrząs wywołany przez te nauki
zbudził ją z letargu? |
E.Chargaff zauważa dalej, że era nauki „jako niekończącego się
poszukiwania prawdy o naturze, poszukiwania, które miało pomóc
nam zrozumieć funkcjonowanie świata, skończyła się. Zaczęła
się nowa era; nauka jest teraz rzemiosłem, sztuką
manipulowania, modyfikowania i ukierunkowywania sił natury”.
Sformułowania te szczególnie odnoszą się do biologii i jej
medycznych zastosowań. Przyznać trzeba, że w biologii w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat dokonała się
rewolucja, zwłaszcza w genetyce, i możliwościach jej
zastosowania w hodowli i medycynie. Rewolucja ta dała możliwości
niezwykle głębokiej ingerencji w wyposażenie genetyczne
organizmów, szczególnie w połączeniu z nowoczesnymi
technikami embriologicznymi. Symbolizują ją takie pojęcia jak inżynieria genetyczna czy klonowanie. Właśnie ze
względu na lawinowy postęp w tej dziedzinie, zdaniem wielu
autorów warto przemyśleć możliwe konsekwencje etyczne
planowanych przedsięwzięć zanim okaże się, że na refleksję
etyczną jest za późno. M. J. Reiss i R. Straughan [2]
zwracają uwagę, że pojawiają się twierdzenia, iż postęp
wiedzy już w tej chwili przekroczył nasze zdolności oceny
moralnej. Czy rzeczywiście właśnie przed biologami stają dziś
jakieś szczególne problemy moralne, a jeśli tak, czy są
to nowe warianty starych problemów, czy pojawia się tu nowa jakość?
Być może jest tak i tak. |
Inżynieria genetyczna pozwala izolować pojedyncze geny i wprowadzać je do
organizmu tego samego lub innego gatunku, a nawet przedstawiciela
znacznie odleglejszych jednostek taksonomicznych. Jest to nowa jakość.
W tym przypadku mówimy o organizmach trasngenicznych. Możliwe
jest też modyfikowanie, unieczynnianie lub wymienianie poszczególnych
genów. Oczywiście, najwięcej tego typu prac prowadzi się na
mikroorganizmach, które najbardziej się do tego nadają. Dziś
zmodyfikowane genetycznie mikroorganizmy służą do
wytwarzania wielu cennych związków potrzebnych w lecznictwie, np.
ludzkich hormonów, a zasięg możliwości stale się zwiększa.
Istnieje tu niebezpieczeństwo, przynajmniej teoretycznie,
pojawienia się genetycznie zmodyfikowanych szczepów, które mogłyby
stanowić zagrożenie dla człowieka lub środowiska. Dlatego też
trzeba uważać żeby szczepy te nie wymknęły się spod kontroli.
Warto przypomnieć, że sami biologowie, jeszcze przed rozwinięciem
bioetyki, ogłosili w 1975 roku w Asilomar moratorium na pewnego
typu eksperymenty, aby mieć czas na rozeznanie, co do
ewentualnych niebezpieczeństw z nich płynących. W zasadzie jednak
chodziło o przestrzeganie, może bardziej rygorystycznie, dawno
przyjętych zasad postępowania w pracy z chorobotwórczymi
mikroorganizmami i wirusami. Podobnie ma się sprawa z genetyczną
modyfikacją roślin. Jeśli do rośliny uprawnej wprowadza się
gen uodparniający ją na
stosowane w jej ochronie herbicydy, to trzeba się dobrze zastanowić,
czy nie istnieje możliwość przedostania się tego genu do chwastów,
a w przypadku, gdy jest to roślina jadalna — sprawdzić,
czy genetyczna modyfikacja nie wpłynęła negatywnie na jej wartość
pokarmową. |
Czy w wyżej wspomnianych przypadkach mamy do czynienia z jakąś
szczególną sytuacją moralną? Wydaje mi się, że nie. Po
prostu wymagane jest przestrzeganie zasad bezpiecznej pracy i
odpowiedzialności za wytwarzany produkt. Podobnie powinna postępować
fabryka wypuszczając na drogi nowy pojazd. |
W przypadku genetycznej modyfikacji zwierząt sytuacja jest bardziej
złożona. Z jednej strony, w większości przypadków, stosowanie
omawianych tu nowoczesnych procedur nie jest niczym innym jak
usprawnieniem metod hodowlanych. Hodowcy zawsze przecież chodziło
o to, żeby możliwie szybko otrzymać osobniki o pożądanych
cechach i to w jak największej liczbie. Cel ten osiąga się właśnie
przy pomocy inżynierii genetycznej i klonowania, które w hodowli
zwierząt, nie mówiąc już o roślinach, nie jest czymś
nowym. Klonowanie nową techniką pozwala na powielanie osobnika,
którego cechy już w pełni znamy. W przypadku klonowania przez
podział wczesnego embrionu takiej możliwości nie było. Dlatego
więc, gdy się chce generalnie podważać stosowanie nowych metod
genetycznych i embrionalnych jako „nienaturalnych”, trzeba
jednocześnie podważać zasadność hodowli.
Z drugiej strony jednak w przypadku zwierząt mamy czasem do
czynienia z jakościowo nowymi sytuacjami, które wymagają
refleksji etycznej. Chodzi przede wszystkim o zwierzęta
transgeniczne, które mogą uzyskiwać ważne dla człowieka cechy
użytkowe, ale kosztem ich cierpień. Tu w grę wchodzi coś więcej
niż „nienaturalność” naszych działań. Jako typowy przykład
podaje się transgeniczne świnie mające wprowadzony ludzki gen
hormonu wzrostu. Świnie te rosły szybciej i miały chude mięso,
ale cierpiały na artretyzm i owrzodzenia, były niemal ślepe, a
samce były bezpłodne. Zwierzęta też stają się coraz częściej
obiektami modelowymi do badania szeregu chorób człowieka, co również
może narażać je na cierpienia. |
Trzeba przyznać, że lepsze poznanie struktury genów jaskrawo ujawniło
jedność świata żywego, w tym nasze podobieństwo genetyczne
do ssaków, przede wszystkim do małp człekokształtnych.
Jednocześnie badania zachowań zwierząt, czy nawet proste
obserwacje ludzi hodujących zwierzęta dla przyjemności uświadomiły
nam, że im również „o coś chodzi” poza zaspokojeniem
prostych potrzeb Fizjologicznych i że są one
wrażliwe na ból nie tylko Fizyczny, ale również psychiczny.
Każdy kto miał kiedyś psa nie powinien mieć co do tego wątpliwości.
Stąd pojawiają się poglądy, że zwierzę nie jest po prostu rzeczą,
że „ma prawa” a wykorzystując je do naszych celów, kierujemy się gatunkowym
egoizmem. Zgodnie z tymi poglądami, jak to zauważają Reiss
i Straughan, nie ma żadnego
znaczenia fakt, „że człowiek należy do innego gatunku
biologicznego niż np. szympansy, psy, zwierzęta hodowlane, czy
myszy laboratoryjne: nie mamy prawa traktować innych gatunków
wedle własnego widzimisię i wyłącznie jako źródła
zaspakajania naszych potrzeb”. Są badacze,
którzy postulują tworzenie etyki biocentrycznej na miejsce
antropocentrycznej.
Nawet jeśli część wyrażanych w
tej sprawie poglądów można uznać za skrajne, to sam fakt
postawienia problemu jest niewątpliwie pozytywny. Przede
wszystkim zwiększa on wrażliwość moralną w traktowaniu zwierząt
użytkowanych przez człowieka, stwarza nacisk na ludzkie postępowanie
z nimi i być może każe również zrezygnować z pewnych
eksperymentów i praktyk hodowlanych. Warto wspomnieć, że w
niektórych krajach wprowadzono nowe, prawne zasady postępowania
ze zwierzętami, które uwzględniają szereg postulatów wynikających
dotąd tylko z przesłanek etycznych. |
Jest rzeczą oczywistą, że ranga i natężenie problemów moralnych
wzrasta, gdy w grę wchodzi zastosowanie inżynierii genetycznej i
embrionalnej w stosunku do człowieka. W zasadzie wszystkie
techniki stosowane wobec zwierząt mogą być zastosowane wobec człowieka,
ale czy nie stanowi to zagrożenia dla jego integralności,
godności i wolności? Zastosowanie tych technik może być
wielorakie. W tym szkicu nie będę rozwijał sprawy diagnostyki
genetycznej, bo problemy etyczne wiążą się
przede wszystkim nie z samym przeprowadzaniem badań, ale z
wykorzystaniem ich wyników, mogącym mieć poważne skutki także
psychologiczne i społeczne. Szczególnie mocno dyskutowany jest
problem komu takie wyniki powinny być udostępniane, a także ich
komercjalizacji oraz problem ewentualnego stymulowania tendencji
eugenistycznych. Problemy te będą się nasilać wraz z postępem
prac nad odczytaniem pełnej sekwencji genomu ludzkiego, co może
nastąpić już w przyszłym roku.
Duże nadzieje wiąże się z tzw. terapią genową polegająca na
wprowadzaniu do organizmu pacjenta genu „normalnego”,
zdrowego, który podjąłby funkcję jego własnego genu
uszkodzonego. Pomijając wielkie trudności techniczne jakie są jeszcze do pokonania, zastosowanie terapii genowej
nie budzi zasadniczych oporów ani w środowisku biologów i medyków,
ani w opinii publicznej. Nie jest tak jednak w przypadku
ewentualnej terapii linii zarodkowej, w której wprowadzanie
genu leczniczego do zarodka we wczesnym stadium rozwoju spowodowałoby
później wytwarzanie przez daną osobę zmodyfikowanych gamet, a
więc skutki tego zabiegu przechodziłyby na następne pokolenia i
miały charakter trwałych zmian dziedzicznych. Natychmiast
pojawia się pytanie, czy procedura taka nie może być
zastosowana nie tylko w celach leczniczych, ale dla „polepszania”
człowieka, na przykład przez manipulowanie jego inteligencją,
stabilnością emocjonalną czy długowiecznością. |
Skoro gros omawianych tu metod manipulacji genetycznych należy, jak to
wspominano wyżej, do nowoczesnych technik hodowlanych, ich
ewentualne zastosowanie względem człowieka wymaga odpowiedzi
na pytanie, czy człowieka można hodować. Jak wiemy, nie tak
dawne pomysły tworzenia rasy wysokich, niebieskookich blondynów
nie spotkały się z aprobatą ludzkości. W czasie tego symposium
zorganizowanego dla uczczenia dwutysiąclecia chrześcijaństwa,
szczególnie warto podkreślić, że w kulturze europejskiej,
silnie chrześcijaństwem inspirowanej, głęboko zakorzeniło się
pojęcie osoby ludzkiej, której przymiotami są godność, integralność, wolność, a także jej autonomiczność, a
więc m. in. jej biologiczną niedeterminowalność przez osoby
trzecie. Wszystko to może być zagrożone niektórymi
manipulacjami genetycznymi. Świadomość tego faktu znalazła
wyraz w dokumentach międzynarodowych jak np. w konwencji Rady
Europy O Prawach Człowieka i Biomedycynie, zakazujących stosowania przynajmniej niektórych
manipulacji genetycznych. Istnieją jednak silne naciski, zarówno
ze strony biologów i medyków, jak też pewnych kół
gospodarczych, dla zmiany tych ustaleń. Z głosów pojawiających
się w prasie, a także w czasopismach fachowych wynika, że dla
wielu specjalistów eksperymentowanie na embrionach ludzkich czy
też genetyczne manipulacje człowiekiem nie stanowią problemu
moralnego, jeśli tylko mogą prowadzić do pożądanych przez
nich wyników naukowych lub terapeutycznych. Niewielu badaczy
zdaje się podzielać opinie E. Chargaffa,
że „ciekawość naukowa nie jest dobrem bezwarunkowym” i że
„powstrzymanie się od zadawania niektórych zasadnych pytań
jest jedną z ofiar, które nawet naukowiec powinien być skłonny
uczynić dla godności ludzkiej” (z kontekstu wynika, że chodzi
mu o przekładanie tych pytań na eksperymenty). Nawet klonowanie
uznawane bywa jako jeszcze jedna metoda medycznie wspomaganej
prokreacji, prawo do której uważane jest za absolutne. Chociaż
aprobatę dla klonowania człowieka w celach reprodukcyjnych
spotyka się rzadko, to dokonywanie tego w celu uzyskania embrionów
jako materiału dla celów terapeutycznych ma znacznie więcej
zwolenników, zwłaszcza w krajach anglosaskich (chodzi o niezróżnicowane
komórki embrionalne, które można by używać do leczenia ubytków
lub degeneracji różnych tkanek).
Chociaż mówi się dużo o prawach osoby, to jednak pomija się problem
jej statusu ontologicznego. Nie stawia się po prostu pytania, na
przykład — czym jest embrion ludzki, przechodząc od razu do pytania, co z nim można
robić. Jak się okazuje silnie jest wciąż ugruntowana
pozytywistyczna idea kwestionująca sens dociekań ontologicznych,
dociekań bez których etyka staje się łatwo etyką utylitarną,
zwłaszcza, gdy doskonale współgra ona z ideą postępu. K. Kloskowski
[3] słusznie, jak sądzę, zauważa, że „wartości etyczne
(dobro) redukuje się do wartości dostępnych i weryfikowalnych
przez nauki przyrodnicze i społeczne”, które powinny być
traktowane w sposób dynamiczny. „Inaczej mówiąc, dynamika
technologiczna domaga się niestatycznego rozumienia wartości”.
Tendencja ta wydaje się rozszerzać. Jest ona, sądzę, elementem
szerszego prądu intelektualnego kwestionującego etykę
tradycyjną, prądu domagającego się też legalizacji eutanazji.
Jego czołowym przedstawicielem jest Peter Singer. Trzeba dodać, że jako etykę tradycyjną pojmuje się w
tym przypadku zwykle etykę wywodzącą się z chrześcijańskiej
wizji świata i człowieka, wizji opartej na Objawieniu i określonej
filozofii. |
Warto przy tym zwrócić uwagę, że w omawianych tu manipulacjach
genetycznych występują dwa poziomy problemów etycznych:
pierwszy to niestosowanie określonej procedury, gdyż się jej
jeszcze dostatecznie nie opanowało i nie ma się wystarczającej
kontroli nad jej skutkami i drugi — nie stosowanie tejże procedury, chociaż ma się ją opanowaną, ponieważ uważa się jej zastosowanie w
konkretnym przypadku za niegodziwe. Sądząc po wyrażanych poglądach,
większość badaczy interesuje głównie ten pierwszy poziom i do
nich też doskonale stosują się uwagi Kloskowskiego.
Podobnie pierwszego poziomu dotyczy wspomniane już memorandum,
które ogłosili biologowie molekularni w Asilomar i które jest
cytowane jako przejaw szczególnej odpowiedzialności badaczy, mający
według C. Jasmina
„ogromną wzorcową wartość etyczną” [4].
Wraz z rozwojem biotechnologii wzrasta liczba badaczy głosujących za
liberalizacją przepisów dotyczących jej stosowania. We
Francji, w której od 1994 roku obowiązuje ustawa praktycznie
zakazująca używanie embrionów ludzkich do eksperymentów, a także
w celach terapeutycznych, silne lobby biomedyczne dąży do jej
uchylenia w stosunku do embrionów nadliczbowych, tworzonych w
procedurze zapłodnienia in
vitro. Badacze ci wysuwają argument, że lepiej jest
wykorzystać te embriony do czegoś pożytecznego, niż je po
prostu wyrzucić. Nie zauważa się przy tym, że problem etyczny
pojawia się wcześniej — jest
nim samo tworzenie nadliczbowych embrionów, z założeniem ich możliwego
instrumentalnego potraktowania.
Problemowi embrionów ludzkich poświęcam szczególną uwagę ponieważ
przyjęcie takiego a nie innego statusu ontycznego embrionu
nabiera zasadniczego znaczenia dla wyborów etycznych w omawianej
dziedzinie badań i praktyki. Wiadomo, że w tej kwestii istnieją
zasadnicze różnice przekonań, które nie korelują ściśle,
jak się to czasem sugeruje, z religijnością lub jej brakiem.
Cechą przekonań jest to, że nie można udowadniać ich słuszności,
można je natomiast uzasadniać. Chociaż pojęcie „osoby”
należy do zakresu filozofii, to ma ono jednak odniesienia
biologiczne, skoro przekłada się na zasady etyki lekarskiej mówiącej
czego z ciałem pacjenta nie wolno robić, aby nie naruszać jego
godności. Jeśli embrionowi ludzkiemu odmawia się statusu
osoby, to trzeba zdefiniować jakie stadium rozwoju
biologicznego człowieka jest korelatem „osoby”. Jak wiadomo
nie przedstawiono dotąd dobrych, obiektywnych kryteriów do
takiej definicji. Nie dostarcza ich również biologia, chociaż
wielu osobom bardzo by na tym zależało, stąd wyłączanie
embrionów ludzkich z kategorii „osób” nie może być, moim
zdaniem, uzasadnione na gruncie nauk przyrodniczych.
Nie wyobrażam sobie dobrej etyki
bez solidnych podstaw ontologicznych. Wydaje mi się także, że
refleksja ontologiczna, zwłaszcza odnośnie osoby ludzkiej, nie
nadąża za postępem wiedzy i technologii. Powoduje to czasem
reakcje obronne i tendencje do odrzucenia z góry stosowania wobec
człowieka prawie wszystkich dostępnych dziś technik manipulacji
genetycznej. Spotkałem m.in. opinie, że nie godzi się przenosić
ludzkich genów do innych organizmów i odwrotnie. Nie widzę nic
nagannego w tym, żeby wprowadzić ludzki gen do mikroorganizmu
celem uzyskania kodowanego przez ten gen, ludzkiego białka
potrzebnego w terapii. Być może opory te wynikają z silnie
ugruntowanej w naszej kulturze idei jedności duchowo-cielesnej, z
której wynika, że każda ingerencja w ciało jest jednocześnie
ingerencją w duszę i odwrotnie. Wydaje się jednak, że w jakimś
stopniu wciąż wyróżniamy w człowieku biologicznego osobnika i
osobę. W końcu każda interwencja medyczna, zwłaszcza
chirurgiczna — jak np. wycięcie wyrostka robaczkowego czy
wstawienie stawu biodrowego, jest naruszeniem integralności
osobnika, ale nie jest odbierana jako naruszenie integralności
osoby. Ale nie musi tak być w każdym przypadku. Intuicyjnie
odczuwamy zasadniczą różnicę między przeszczepem wątroby,
a przeszczepem głowy (o ile taki zabieg będzie kiedyś
technicznie możliwy). Wydaje się więc, że w praktyce zakładamy,
iż człowiek nie całym swoim biologizmem w tej jedności
duchowo-cielesnej uczestniczy, że znaczna część tego
biologizmu wiąże się po prostu z tym, że jest on żywy. Myślę,
że podobnie powinno się podchodzić do manipulacji genetycznych
z człowiekiem — wiele z nich może być przecież dla niego
dobrodziejstwem, ale mogą być i takie, które mogą naruszać
jego integralność i godność jako osoby.
Odnoszę też wrażenie, że wiele wyrażanych przez biologów poglądów
nie stanowi elementów spójnego systemu etycznego, opartego na
pogłębionej refleksji, lecz wyraża raczej reakcje odruchowe.
Ciekawe, że obserwowane naciski, aby zmniejszyć instrumentalne
traktowanie zwierząt idą w parze z tendencjami do instrumentalnego traktowania człowieka. |
Funkcjonujące w społeczeństwie (w tym też wśród badaczy) przekonania są
odbiciem jego formacji kulturowej. Formacje takie
rzadko odznaczają się spójnymi logicznie systemami etycznymi. Z
drugiej strony sami biologowie, których badania wzbudzają
obecnie tyle zainteresowania, emocji i kontrowersji, mają na tę
formację duży wpływ, kształtują poglądy moralne ludzi.
Znamienne jest, że do biologów zwracają się oni często z
pytaniami o etyczne aspekty stosowania takich czy innych procedur.
Stąd też ich wielka odpowiedzialność nie tylko za to co robią,
ale także za to, co mówią, ponieważ zdarza się, że
przekraczają swoje profesjonalne kompetencje nie uświadamiając
o tym pytającego (czasem może sami nie są tego
świadomi). Mimo, że pozytywizm jako filozofia zszedł już ze
sceny, jego pozostałości w mentalności ludzi są jeszcze
silne. Wciąż bowiem liczy się dla nich niemal wyłącznie to co
naukowe. Jacques Monod mówił
o „etyce wiedzy”, oczywiście chodziło mu o wiedzę
przyrodniczą. Wiedza ta jest niewątpliwie potrzebna dla wartościowej
refleksji etycznej, ale nie może jej zastępować. Za H. Elzenbergiem
przytaczam wydobytą przez niego myśl z Iso
Upanishad: „W głęboką grążą się ciemność ci, którzy
hołdują niewiedzy, w jeszcze większą ci, którym wiedza
wystarcza” [5].
Można spytać, czy potrzebne jest wyodrębnianie bioetyki jako etyki
partykularnej Powstają zakłady i katedry bioetyki, mnożą się
specjalistyczne czasopisma, a co też istotne, bioetyka, w jakimś
stopniu, zaczyna żyć własnym życiem, niekoniecznie przyczyniając
się do rozwiązywania realnych problemów moralnych przed którymi
stają (lub powinni stawać) biologowie i lekarze. E. Chargaff, jak wspomniano wyżej, wyraźnie kwestionuje potrzebę
takiego wyodrębniania mimo, że jest on przerażony obserwowanymi
tendencjami w biomedycynie. Świadczy o tym już sam tytuł jego
znanego artykułu: „Tworzenie molekularnego nocnego
koszmaru” („Engineering a molecular nightmare”) [1]. Jak sądzę
Chargaffa niepokoi
tworzenie jakiejś szczegółowej etyki, która na zasadzie pars pro toto zastępowałaby etykę ogólną, opierającą się na
solidnych podstawach ontologicznych i spójnym systemie wartości,
etykę, którą powinien się kierować człowiek w całej swojej
działalności, w tym również w badaniach naukowych i ich
zastosowaniach. Myślę, że obawy te są uzasadnione.
Obawiałbym się, że lekarze będą skłonni przestrzegać
pewnych procedur ustalanych przez różne komitety bioetyczne,
jednocześnie pozostawiając bez pomocy chorych, jak to miało
miejsce w przypadku anestezjologów, którzy posłużyli się tym
jako formą protestu w skądinąd słusznej sprawie.
Z drugiej strony być może bioetyka wpłynie na pogłębienie refleksji
moralnej i zainteresowanie etyką w społeczeństwie. Coraz częściej
słyszy się o etycznych aspektach polityki, buisnessu czy ochrony
środowiska, co może być zjawiskiem pozytywnym w kształtowaniu
kultury.
Według powszechnej opinii kultura wywodząca się z europejskiego pnia
jest obecnie w stanie kryzysu. Dwutysiąclecie chrześcijaństwa
jest, jak sądzę, bardzo dobrym momentem do zastanowienia się,
które elementy tej kultury warto przechowywać i rozwijać.
Spojrzenie historyczne na ewolucję kultury może ułatwić wyróżnienie
w niej pewnych trwałych elementów, wartości podstawowych, które
przetrwały różne kryzysy i rewolucje, wartości których zawsze
ktoś bronił i których warto bronić nadal. Jednocześnie może
to ułatwić rozeznanie się, co w lansowanych dziś koncepcjach
jest zwiastunem nowego, być może lepszego, a co przejawem
dekadencji. |
|
Tekst
ten będzie opublikowany w księdze pamiątkowej z sympozjum „Człowiek—Nauka—Wiara”
(Warszawa 19—21.11.1999). Za zgodą Organizatorów zamieszczony
w Postępach Mikrobiologii. |
Piśmiennictwo
1. Chargaff
E.: Nature‚ 327, 199
(1987)
2. Reiss M.J.,
Straughan R.: Poprawianie natury. Amber‚ Warszawa 1997
3. Kloskowski
K.: Bioetyczne aspekty inżynierii genetycznej. Wyd.
Akademii
Teologii Katolickiej, Warszawa 1995
4. Jasmin C.: Homo geneticus. Uni-Druk, Poznań 1998
5. cyt.
za: Elzenberg H.: Wartości i człowiek. Toruń 1966
|
|
Z Państwa
uwagami i opiniami zapozna się webmaster

 |