Nie
chciałem tego zadania przed którym teraz stoję. Nie chciałem
żegnać Piotra. Myślałem,
że z tej dwójki przyjaciół jakimi byliśmy, to młodszy
o prawie dziesięć lat będzie kiedyś żegnał starszego. Stało
się inaczej.
Niewiele
mam tu do powiedzenia i nic poza - prawie banałem. Bogowie powołują
do siebie spośród nas - najlepszych. Według poglądów starożytnych,
bogowie spieszą
się z tym, chcą bowiem tych najlepszych - mieć wyłącznie
dla siebie. Zazdrościli
nam obecności Piotra. Chcieli Go mieć tylko dla siebie jak
najszybciej, wzięli
więc go gdy tylko stał się dojrzałym mężem - vir
illustrimus. Osobą w pełnym
rozkwicie zdolności umysłowych i siły duchowej. Takiego właśnie
- zechcieli mieć jako swoją ozdobę. Taka myśl rzymska o
przedwczesnej śmierci choć nie jest naszą,
nie jest nam wychowanym w tradycji chrześcijańskiej, jednak całkowicie
obcą.
Zawiera bowiem w sobie zarówno szacunek dla osoby nam
zabranej oraz myśl
o istnieniu niepojętego, trwającego poza zasłoną czasów. I
przekonanie, że są pewne
porządki w konstrukcji życia indywiduum. Że nie jest
ono tylko wypadkową zdarzeń
statystycznych. Zgodnie z wizją o której mówię, życie indywiduum
ma sens,
polegający na realizacji określonego motywu przewodniego,
opartego o wybrane
wartości uniwersalne. Ów motyw przewodni życia Piotra odnajduję
łatwo. Było
nim - stanie na straży prawdy. Piotr nie zgadzał się na żaden
fałsz. W niczym. I nie oszczędzał w Tej bezwzględnej
służbie prawdzie - Siebie.
Ten
Przyjaciel Prawdy ścierał się w jej imię z fałszem ustrojowym,
z fałszem społecznym. Ten poszukiwacz Prawdy - szukał jej
źródeł - w rzeczywistości odkrywanej
przez ciężką pracę doświadczalnika. Znajdował ją w tej
pracy, z pasją nie zgadzając się na obrazę prawdy w nauce. Mało
znałem tak twardych w poszukiwaniu
prawdy ludzi i tak wiernych swoim podstawowym zasadom. Mało też
znałem tak
nieustępliwych wobec siebie, nie pozwalających sobie nawet przez
chwilę przełożyć swój interes ponad interes prawdy i ponad
swoją miarę wartości. Takie życie było życiem w ciągłym
napięciu ducha. Piotr w tym napięciu spalał się. Był wśród
nas -jakby płonącą świecą, której światło rozprasza
niejasności. Jej równy płomień zgasł,
stąd nasz niepokój po tej stracie - bo owego światła prawdy
stało się mniej. W
tej twardości, w trwaniu w prawdzie, Piotr był w jakimś głębokim
znaczeniu w zgodzie
z zasadami Księgi. Takich ludzi, Księga wspomina mówiąc o nich:
„usta sprawiedliwego
głosiły mądrość i język jego mówił to co słuszne. Prawo
Boże mieszkało w Jego sercu a kroki jego nigdy się nie
chwiały". Takim właśnie - sprawiedliwym
- będę Piotra pamiętać.
Tekst
wystąpienia w trakcie pogrzebu
prof.
dr hab. Włodzimierz Zagórski
Dyrektor Instytutu Biochemii i
Biofizyki PAN |